*Tydzień później*
Praktycznie całą noc nie przespałam.
Przewracałam
się z boku na bok, zasypiałam, żeby po chwili obudzić się zalana łzami. Moja
matka to ździra. Tak, to okropne mówić tak na swoją matkę, która dała ci życie,
ale ona sama mi je odbierała. Nienawidzę jej. Chyba odpowiadało jej uprzykrzanie mi życia, bo
codziennie zapraszała do domu Alexis i Harrego. Dziwiłam się, że nawet raz nie
odmówił. Kiedy tylko słyszałam tą popieprzoną aktoreczkę zamykałam się w pokoju
i przez cały ten czas siedziałam zamknięta u siebie w sypialni. Paparazzi
żerowało na nowych zdjęciach, a ja pragnęłam znów żyć własnym życiem.
Obudziłam się o
dziewiątej, półprzytomna i ospała, ale przynajmniej już nie płakałam. Dzisiaj
Joe zabiera mnie do teatru. Nigdy nie byłam w teatrze, więc ciekawe, czy mi się
spodoba.
Umyłam twarz, zęby i poszłam w stronę salonu.
Byłam już prawie w kuchni – skąd rozchodził się zapach kawy – gdy zadzwonił
dzwonek. Moje serce zamarło. Instynktownie pomyślałam o Harrym, który był jedną
z trzech osób, które portier bez pytania wpuszczał na górę.
Ale gdy otworzyłam drzwi, ujrzałam matkę, ojca i
malutkie dziecko jej dłoniach. Miałam nadzieję, że udało mi się ukryć
rozczarowanie, co to za dziecko?
Przeszła
obok mnie w turkusowej sukience, która sprawiała wrażenie namalowanej na jej
ciele. Większość kobiet nie mogłaby sobie pozwolić na włożenie takiego stroju,
ale na niej prezentował się seksownie, elegancko i odpowiednio do jej wieku.
Oczywiście wyglądała tak młodo, że można było wziąć nas za koleżanki.
Rzuciła okiem na moje powyciągane spodnie od dresu
z logo jakiegoś zespołu i podkoszulek, po czym powiedziała:
- Wyglądasz jak byś żebrała pod śmietnikiem. –
Przewróciłam oczami i usiadłam przy stole nalewając sobie czarnego cudeńka. –
Nic dziwnego, że Styles nawet na ciebie nie spojrzał. Szkoda, że Joe się z tobą
męczy…
- To po co kazałaś mi się z nim spotykać, skoro
tak się o niego teraz martwisz? – spytałam sarkastycznie biorąc spory łyk
kofeiny. Nie dość, że nie spałam prawie całą noc to, to małe coś wydaje jakieś
głośne dźwięki, rany.
-
Adoptowałaś dziecko?
- Nie, załatwiłam ci pracę. – spojrzałam się na
nią jak na idiotkę.
- Co?
Podeszła do mnie, a w jej ramionach ukazała się
mała buźka blond dziewczynki. Miała niebieskie oczy, kitkę na czubku głowy,
delikatne rumieńce. Na moje oko miała ponad pół roku. Chwila…
Pół roku…
Pół roku…
Nie mówcie mi, że to…
- Tak, to jest Jess- córka Harrego i Alexis.
Obiecałam im, że znajdę niańkę dla ich córeczki i pomyślałam o tobie. –
otworzyłam z niedowierzania usta. To
chyba są jakieś jaja…
- Dlaczego
mi to robisz, aż tak mnie nienawidzisz? – Położyła dziecko na moich kolanach i
zarżała.
- Potem przyjdzie po nią matka Harrego. To pa! –
pomachała dłonią i wraz z ojcem wyszli z budynku.
Dziewczynka przyglądała
mi się bardzo uważnie. To było dziwne, bo nie zauważyłam ani jednego szczegółu
po Harrym. Praktycznie nie była podobna ani do Alexis, ani też do Stylesa.
- Taaaa-taaaa? – spojrzała na mnie przekręcając
słodko główkę. Zdziwiłam się, że tak małe dziecko potrafi wypowiedzieć słowa
„Tata”. Czy tak małe dzieci nie powinny dopiero gaworzyć?
- Nie, nie ma taty. Jestem Stella i będę się tobą
opiekować. – uśmiechnęła się i przytuliła. Od tego wszystkiego rozbolała mnie
głowa, żołądek mi się przewrócił na lewą stronę, a to słodkie maleństwo
sprawiało, że moje serce zaczynało się rozpływać.
Ziewnęła i przetarła malusimi rączkami niebieskie
jak niebo oczy.
- Słoneczko jest głodne? – zapytałam, kiedy Jess
poklepała się po brzuszku. Jak takie małe dziecko może być TAK inteligentne?!
Położyłam
małą na sofię. Szybko usiadła i oglądała, co będę robiła. Jak to co? Papu.
Szczerze? To nigdy nie zajmowałam się małym
dzieckiem i nawet nie wiedziałam, co tak małe istoty jedzą. Zadzwoniłam do …
Joe żeby się tego dowiedzieć. Powiedział, że przywiezie mi to jedzenie
w przeciągu kilka minut. Nie tego się spodziewałam.
Oczywiście
zero spóźnienia.
- Cześć Joe, ratujesz mi życie. – Powiedziałam
odbierając od niego butelkę z jakąś kaszką.
Podeszłam do Jess i ułożyłam sobie ją wygodnie na
kolanach, po czym zdjęłam zawleczkę ze smoczka i przechyliłam butelkę, w celu
nakarmienia małej.
- Kogo to dziecko, bo chyba nie powiesz mi, że
adoptowałaś. – usiadł obok mnie spoglądając jak karmię dziecko mojej
niespełnionej miłości.
- To jest Jess… córka…. – odrzekłam z nadzieją, że
udało mi się ukryć zniesmaczenie.
- Jesteś pewna, że to córka Harrego? Zobacz tylko
na jej…
- Zamknij się, nic nie mów… - przerwałam mu. Nie
chce teraz myśleć ani o Harrym, ani o tym kogo jest to dziecko. Było minęło…
- Dobra, bo zaczynasz być groźna. – wybuchłam
śmiechem, a on chwilę później.
- Jesteś niemożliwy! – dźgnęłam go palcem w
brzuch.
- Gdybyś nie miała dziecka na rękach to dałbym ci
nauczkę! - Uśmiechnął się do mnie.
- Ciekawe…
- Witam… - Poczułam jak moje ciało pokrywa się
gęsią skórką. O kurwa. Harry. Opuściłam drżącą ręką butelkę na podłogę.
- Harry, masz przeuroczą córkę. - Z mojej twarzy
zniknął uśmiech.
- Tak wiem, dziękuję za opiekę. – Podszedł i
zabrał swoje dziecko ode mnie z objęć.
- Stella byłaby dobrą matką. – stwierdził
uradowany Jonas, a ja zatraciłam się w
bawieniu swoimi palcami.
- Nie wątpię, Joe. Masz cholerne szczęście, wiesz?
– odwrócił się poprawiając małą na rękach. - Ja już pójdę, nie będę wam
przeszkadzał. – na te słowa jak za pomocą czarodziejskiej różdżki wstałam na
baczność. Wzrok Stylesa jak i Jonasa spotkały się z moją spuszczoną głową.
Dlaczego za każdym razem tak na niego reaguje?
Jego czarne, idealnie dobrane jeansy opinały
długie nogi, biała koszulka opinała mięśnie. To chyba sen…
- Nie zostaniesz? – odważyłam się spojrzeć w jego
zielone tęczówki, ale co w nich zobaczyłam?
Niesmak, chłód, rozczarowanie.
- A mogę? – rzucił nagle, podnosząc jedną brew ku górze.
- No… Jess zasnęła ci w objęciach, więc możesz ją
tutaj położyć, a my byśmy poszli usiąść
do stołu. – znowu te oczy, znowu czuje się żałośnie, o ludzie.
- Podasz mi swoje dziecko? Mógłbym się nim chwilę
zaopiekować. – zasugerował Joe. Chryste, co ty robisz?! Zmarszczyłam brwi i
wyszłam z salonu kierując się prosto do kuchni.
Umyłam dłonie i stanęłam przy wysepce.
Postanowiłam pokroić ciasto, które zauważyłam w lodówce. Widocznie gosposia
musiała je kupić, bo raczej moja matka się do tego nie nadaje.
Nagle
spostrzegłam czyjąś obecność. Przełknęłam z ledwością ślinę, kiedy poczułam
zapach Harrego w moich nozdrzach. Objął mnie w talii i dotknął ustami mojej
skroni.
– Stell...
Zesztywniałam, chcąc powstrzymać niemalże
niepohamowany impuls, żeby się o niego oprzeć.
– Przestań – wyszeptałam.
Wypuścił raptownie powietrze, aż zwichrzył mi
włosy. Zacisnął ręce na moich biodrach i masował mnie przez chwilę palcami.
Potem poczułam wibrowanie jego telefonu i puścił mnie, po czym zrobił krok do
tyłu, żeby spojrzeć na wyświetlacz.
– Przepraszam – powiedział ponuro, wychodząc z
kuchni, żeby odebrać telefon.
Nagle do pomieszczenia wszedł ciemnooki.
Zdobyłam się na uśmiech.
- Jak tam?
Spojrzałam w dół na ciasto, czując, jak moje serce
rozpada się na kawałki.
– Coś jest nie tak, prawda? – zapytał.
Odchrząknęłam.
– Gdzie jest Harry?
Odwróciłam się, żeby sięgnąć po nóż i zobaczyłam,
że Styles stoi w progu i wpatruje się we mnie. Zamarłam.
– Ja wychodzę, zabiorę Jess do domu. – powiedział
mrukliwie.
Przytaknęłam. Nie,
nie odchodź.
- Szkoda, myślałem że porozmawiamy jak facet z
facetem. – oznajmił zrezygnowany Kontraktowy Chłopak.
Skinął
głową i wyszedł.
Złapałam za krawędź
zlewu, pochyliłam głowę i zamknęłam oczy. To Jonas był przyczyną tego, że Hazz
wyszedł. To pewne.
Ale to nie moja wina, że potrzebuje kasy, jestem w bagnie i
nienawidzę każdej sekundy bez niego. Już nie…
Wybiegłam
z pomieszczenia i złapałam go przy samochodzie gdzie wkładał śpiącą istotkę do
fotelika. Zaskoczony przyglądał mi się uważnie.
- Coś się stało? - to pytanie z jego ust miało
poważną barwę, a ja wcale nie miałam na niej poważnej odpowiedzi. Zamiast
zachować się jak normalny człowiek i odpowiedzieć na pytanie to się rozpłakałam
jak bachor. Stał w osłupieniu, a ja szlochałam jak głupia.
- Widziałem, że kłamiesz.- powiedział dość
spokojnym tonem, ale i tak nie wiedziałam kompletnie o czym on bredzi.
- Nie.. nie odezwałeś się… przez 365 dni… -
wyjąkałam.
- Stella… ja.. – Zamknął całkiem dystans między
naszymi ciałami, zostawiając jedynie małą przestrzeń. Wpatrywał się we mnie z
góry, co sprawiło, że straciłam poczucie mojej dominacji.
- Nie…, rozumiem. Masz dziecko i narzeczoną. To wiele
tłumaczy…
- Stella, przestań! - rzucił przez zaciśnięte
zęby, marszcząc czoło. – Może teraz nie jest dane nam być razem, ale…
- Nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś w stanie
zrobić. To jest chore, że ja nadal o tobie myślę! - mój głos załamał się przy
końcu, kiedy palące łzy wyrwały się z oczu.
- Ale co ja mam z tym zrobić, kurwa?! Mam dziecko,
Stella! Wcześniej myślałem, że po prostu zostawię je na pastwę Alexis, ale nie
mogę, rozumiesz? Nie mogę zostawić dziecka! - wrzasnął, na co się wzdrygnęłam.
– Wiem.., nie dotykaj mnie, już nigdy. Rozumiesz? Tym dajesz mi nadzieję, tym że przychodzisz. Unikaj mnie albo... zachowuj się tak jakby to co mówisz było prawdą. – odwróciłam się i weszłam do budynku.
***
Przepraszam, że dopiero dzisiaj dodaje, ale wczoraj cały dzień spacerowałam. Lepszej weny dostaje, kiedy spędzam tak aktywnie swój dzień.
Podpowiem Wam, że od tego rozdziału dużo się będzie zmieniać.
***
Chciałam również podziękować mojej siostrze ciotecznej- Marcie za to, że mi pomaga z tym blogiem. Gdyby nie ona zacięłabym się, a tak to myślę również nad III częścią tej historii.
Następny rozdział postaram się napisać jutro lub ewentualnie w poniedziałek.
Miło mi będzie jak zostawicie po sobie opinię, ona bardzo mi pomaga w pisaniu następnego rozdziału.
Miłego Słonecznego Dnia *.*
***
Zdjęcie Jess:
oo rany ! ale genialny rozdział :D tylko ta matka Stelli mnie irytuję ! xd aa Harry ? w co on w ogóle gra ? może jeszcze bardziej chcę ją skrzywdzić ? ehh ;x
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ;)
Pozdrawiam i miłego weekendu życzę ! xx
Cud miód i orzeszki
OdpowiedzUsuńRozkoszny rozdział :) Wszystko idealnie do siebie pasuje xD Trzecia część? Tak się cieszę :* ♥
OdpowiedzUsuńJezuu uwielbiam tego bloga, a jak bd 3 część będe najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi, bo jes to najlepsze ff jakie czytałam. I wgl rodział zajebisty! :D
OdpowiedzUsuńRYCZE SERIO CHCESZ NAPISAĆ III CZĘŚĆ?!
OdpowiedzUsuńBOŻE RYCZE AJHJSHGDSHAF
Matka Stelli to głupia, egoistyczna suka. Niech spada na bambus!
Czekam na next <3
To jest niesamowite!
OdpowiedzUsuńTak blisko a zarazem tak daleko...
JESTEŚ NIESAMOWITA.! KOCHAM TEN FF!
Jezu matka Stelli to jakaś idiotka
OdpowiedzUsuńa co do wydarzeń to miałam nadzieję, że jednak Stell trochę oleje Harry'ego..
Wiem że to ff i oczywiście muszą wręcz do siebie wrócić, ale mogłaby mu się jednak mu trochę 'sprzeciwiać'
ale mimo to rozdział jest okej, czekam na next :)
O rany ;o jest Świetny nie mogę się doczekać kolejnej cześci, moim zdanirm Stell nie powinna na tyle pozwalać Hazzie, dobrze że postawiła mu ultimatum :) Ciesze się że Cię poznałam i że mam mozliwość czytania Twojego bloga jest świetny i ciesze się że myslisz nad III czescia :) Miłego Dnia, powodzenia z nowym rozdzialem i blogiem ❤
OdpowiedzUsuńJejuuu nareszcie mogłam go przeczytać! Matka Stelli dostałaby ode mnie w ryj i zakopałabym żywcem XD Czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńPłaczę, cholera ja płaczę, czy zawsze muszę tak reagować na twoje opowiadanie!? Dziękuję, kolejny raz dziękuję ci za nie. Piękne, po prostu cudoo. W końcu coś się dzieje między Harrym a Stellą. Myślałam, że umrę, na fotelu xd Czekam na następny rozdział. Ogromnej weny życzę i żeby pojawił się jak najszybciej <3
OdpowiedzUsuńCUUUUUDO!
OdpowiedzUsuńfajny. :) Kiedy next?
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział ;>
OdpowiedzUsuńŚwietny. :)
OdpowiedzUsuńDenerwuje mnie ta matka Stelli. xd
Czekam na kolejną cześć. :D
kjaksdjnhisa Pisz dalej *o* weny zycze ;**
OdpowiedzUsuńJezu... to było hbhdsbcx nzjcda
OdpowiedzUsuńCudo *-*
OdpowiedzUsuńDobra. Serio- nienawidzę matki Stelli.
OdpowiedzUsuńNo jak można być taką suką? -,-
Jonas taki opiekuńczy ^~^
I WRESZCIE MOMENT ZE STELL I HARRY'M <3
Krótki ale jest xd
Coś tak myślę że to dziecko nie jest Stylesa i że nie ma pół roku, prawda?
Czekam na nexta xx /@Naadziejaa
Rozdział genialny z resztą jak zawsze :3
OdpowiedzUsuńMatka Stelli jest jakaś chora psychicznie! Jak ja nie lubię tej kobiety! Ona i Alexis są siebie warte, obydwie powinny skoczyć z mostu byłoby wszystkim lepiej :P
Niech Stella i Hazz będą w końcu razem :3
Ok, czekam na next'a z niecierpliwością, kocham <333333
Dziękuję za stworzenie tak fantastycznego bloga… Zaczęłam go czytać wczoraj, a dziś już będę na bierząco :)
OdpowiedzUsuńMatka Stelli jest straszna. Nie wiem, czy wytrzymałabym z nią pod jednym dachem…
Alexis też mnie denerwuje…
Joe wydaje się być w miarę fajny, pomaga Stelli…
Pozdrawiam
fvfvfhjkhs !!!
OdpowiedzUsuńTa jej matka to normalnie sfklshjnf@fnbh
Rozdział BOSKI :)
Pozdrowionka dla Ciebie i siostry :)
AAaa ! :D super jest!
OdpowiedzUsuńKurcze, czemu oni nie mogą być w końcu kurwa razem ;_;
CZEKAM NA NN :D:D:D
Cudowny rozdział ;) Jestem ciekawa jak rozwiniesz ten wątek :p
OdpowiedzUsuńSwietny kochanie jak zawsze zreszta <3 czekam na dalszy przebieg tej histori <3 Lofffki ;* /lovetoloveyou
OdpowiedzUsuńHejka dopiero dzisiaj zaczełam czytać twòj blog i jest świetny masz ogromny talent sama też piszę tylko książkę chciałabym cię bardzo poznać myślę że znalazłybyśmy wspólne tematy do rozmów nie mogę doczekać się kiedy dodasz następny roździał mogłabyś dać 3 stycznia wtedy mam urodziny życzę weny i wszystkiego co najlepsze w nowym roku spełnienia marzeń Vicki
OdpowiedzUsuń